Meteory - klasztory zawieszone w chmurach
Meteory - najbardziej niesamowite zjawisko będące dziełem współpracy matki natury z człowiekiem. Unikatowe formacje skalne wyrastają jakby znienacka w równinie tesalskiej, w okolicy miasta Kalambaka. Majestatyczne prawosławne klasztory (najstarszy z XIV w.) wkomponowują się w ten krajobraz górując na ich szczytach, jakby od zawsze były ich spójną częścią. Sama nazwa "Meteora" oznacza po grecku "zawieszone w powietrzu". Monastyry - prawosławne klasztory - były dla mnichów schronieniem, miejscem duchowego wyciszenia dającego poczucia bliskości z Bogiem, gdzie oddawali się modlitwom i religijnym kontemplacjom. Początkowo istniały 24 klasztory. Obecnie funkcjonuje 6 z nich i są one udostępnione do zwiedzania. Zamieszkuje je kilkunastu mnichów i 50 zakonnic (4 monastery wyłącznie męskie). W 1988 Meteory zostały wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO. Powszechnie określane są "ósmym cudem świata".
Meteory były jednym z naszych przystanków w podróży poślubnej Saloniki - Kalambaka - Ateny - Naupilion - Ateny, którą odbyliśmy na przełomie września i października 2021 roku.
Do Kalambaki dotarliśmy późnym wieczorem pociągiem z Salonik (informacje praktyczne o dojeździe z lotniska i poruszaniu się po Grecji w poście "Podróż (poślubna) po Grecji kontynentalnej"). Mieliśmy około półgodzinną przesiadką na stacji Palaeofarsalos. Cała podróż zajęła 3 godziny 10 minut.
Po opuszczeniu pociągu na stacji Kalambaka przywitał nas niesamowity widok. Gołe skały z szarego piaskowca okalające niepozornie wyglądające miasto. Ja już zbierałam zęby z peronu, a to był dopiero przedsmak tego co czekało na nas następnego dnia.
Przypuszcza się, że takie niezwykłe ukształtowanie terenu wynika z tego, że niegdyś w nizinie tesalskiej było jezioro, na którego dnie znajdowały się kamienie i piasek. W wyniku trzęsień ziemi i ruchów tektonicznych jezioro zanikło, a woda znalazła ujście do Morza Egejskiego. Potem wiatr zrobił swoje i tak powstało mniej-więcej 1000 skał osiągających wysokość ok. 540 m n.p.m., które stały się domem dla pustelników już w X wieku.
Kalambakę zamieszkuje prawie 22 tys. ludzi. Wielu z nich utrzymuje się z turystyki, wiec znalezienie noclegu nie powinno stanowić problemu. My zatrzymaliśmy się w dobrze wyposażonym hostelu Zozas Room o przytulnie "babcino-górskim" wystroju blisko szlaków turystycznych i ok. półtora km od stacji kolejowej.
Na zwiedzanie Monasterów najlepiej poświęcić cały dzień (my zaczęliśmy od rana i skończyliśmy późnym popołudniem) i przygotować się jak na pieszą wędrówkę po niskich górach. Wygodne buty to podstawa. Szlaki są wyasfaltowane, ale w samych klasztorach i schodach do nich prowadzących łatwo się potknąć (wiem co piszę ;).
Należy wyposażyć się w wodę i jakieś jedzenie, bo na szlakach ciężko o sklep i restaurację (pamiętam tylko food-trucki, które stały przy Wielkim Monasterze).
Nie bez znaczenia jest też strój dla pań. Zostaną one poproszone o przepasanie się wypożyczoną na miejscu chustą (jedynie w Klasztorze Warłama musiałam ją kupić), aby zakrywała kolana (panie w obcisłych spodniach spotka ten sam los).
Koniecznie trzeba wziąć ze sobą gotówkę, bo nie wszędzie można płacić kartą. Wejście do pojedynczego klasztoru kosztuje kilka euro (przeważnie 3 EUR) i niestety nie ma biletów łączonych.
Codziennie jeden klasztor jest niestety nieczynny. Od razu uprzedzam, że nie jest to wielka strata, bo jak uda się Wam wejść do czterech, to zdecydowanie Wasza ciekawość zostanie zaspokojona. Monastery największe wrażenie robią z dystansu, a wnętrza są powtarzalne. W żadnym razie oczywiście nie zniechęcam do ich zwiedzania. Kręte schody, poczucie dotarcia do miejsca niedostępnego (choć paradoksalnie oblężonego przez turystów), niecodzienna nabożna atmosfera, pracujący tam mnisi, ikony, stare manuskrypty, freski w kaplicach, dziedzińce z zadbaną roślinnością, kołowrotki za pomocą których wciągano na linach mnichów i zaopatrzenie - to wszystko robi niesamowite wrażenie.
Dni, kiedy jeden z klasztorów jest nieczynny:
- Klasztor Świętego Stefana - poniedziałek (w pozostałe dni otwarty w godzinach 09:00-13:30, 15:30-17:30),
- Wielki Meteor - wtorek (w pozostałe dni otwarty w godzinach 09:30-15:00),
- Klasztor Rusanu - środa (w pozostałe dni otwarty w godzinach 09:00-16:30),
- Klasztor Świętej Trójcy - czwartek (w pozostałe dni otwarty w godzinach 10:00-17:00)
- Klasztor Warłama - piątek (w pozostałe dni otwarty w godzinach 9:00-16:00),
- Klasztor Świętego Mikołaja Odpoczywającego - czynny cały tydzień (09:00-17:00).
Monastery położone są dość blisko siebie (1-2,5 km), a podejścia są łagodne. Osoba o przeciętnej kondycji powinna raczej dać sobie radę. Nasza trasa od pierwszego do ostatniego klasztoru wyniosła łącznie ok. 8 km (plus niecałe 2 km z hostelu do Klasztoru Św. Mikołaja i kilka kilometrów powrotu z Klasztoru Św. Stefana na obiad w Kalambace).
Nasza trasa trekkingowa (link):
- START - Zozas Room
- 2. Klasztor Św. Mikołaja
- 3. Wielki Meteor
- 4. Klasztor Warłama
- 5. Klasztor Rusanu
- 6. Klasztor Świętej Trójcy
- KONIEC - Klasztor Św. Stefana
KLASZTOR ŚW. MIKOŁAJA
Klasztor Św. Mikołaja Odpoczywającego (Agios Nikolas Anapafsas) z końca XIV w. jest najmniejszy spośród wszystkich sześciu monasterów. Znajduje się na szczycie 80-metrowej strzelistej skały (aby do niego dotrzeć trzeba pokonać 80 stromych schodów). W środku można podziwiać kryptę św. Antoniego pokrytą XIV-wiecznymi malowidłami, katolikon (główna świątynia klasztoru w średniowiecznej Grecji) udekorowany freskami Teofanisa z Krety i widok na formacje skalne z zaokrąglonego tarasu. Monaster niestety ucierpiał od niemieckich bomb w czasie II wojny światowej, ale został odnowiony na przełomie XX i XXI wieku. Obecnie mieszka w nim jeden mnich. Klasztor ma piętrową budowę i można odnieść wrażenie, że jego ściany wrastają w skałę.
WIELKI METEOR
Wielki Meteor (Megalo Meteoro) inaczej Klasztor Przemienienia Pańskiego (Metamorphosis) jest najstarszym monasterem w kompleksie. Został założony przez św. Atanazego w XIV w.
Św. Atanazy pochodził (prawdopodobnie) z bogatej greckiej rodziny, a na chrzcie dostał mało poręczne imię Electronic. Z powodu najazdu na jego miasto rodzinne katalońskich wojsk schronił się w Salonikach, gdzie otrzymał za darmo edukację z dziedziny filozofii i literatury. Klasztorne życie ciągnęło go od wczesnych lat, na co miała wpływ jego wyprawa na górę Athos i doświadczenie duchowego życia wśród mnichów, którzy odmówili mu dołączenia do klubu, bo był według nich za młody. Rozczarowany św. Atanazy udał się na pielgrzymkę do Konstantynopola, a potem na Kretę, gdzie wiódł ascetyczne życie. Następnie wrócił na górę Athos i zamieszkał w pustelni, gdzie w końcu w wieku 30 lat jego marzenie się spełniło i został mnichem. Niestety, z powodu ataku tureckich piratów, jego pustelnia musiała zostać rozwiązana, a św. Atanazy udał się do Meteorów w poszukiwaniu nowego miejsca do uprawiania ascezy. Tam na najwyższej skale osiedlił się i przyjął kilku mnichów zdolnych do prowadzenia surowego trybu życia, co ostatecznie doprowadziło do założenia klasztoru, którego sława rozeszła się po całej Grecji (w mitycznej wersji tej historii wzbił się na grzbiecie orła i zbudował Monaster na skale). Budowa trwała 300 lat, bo wszystkie materiały budowalne wnoszono na drabinach sznurowych i w koszach. Dofinansowanie Klasztoru przyszło za św. Joazafem - serbskim władcą, który w 1381 r. porzucił koronę dla mnisiego habitu, rozbudował Monaster i ozdobił malowidłami. W XVI w. swój pędzel do ścian Wielkiego Meteoru przyłożył wcześniej wspomniany Teofanis, reprezentujący szkołę kreteńską.
Wielki Meteor jak sama nazwa wskazuje jest największym budynkiem w kompleksie klasztornym Meteorów. Został wybudowany na szczycie najwyższej skały mierzącej ponad 600 m n.p.m. Do klasztoru prowadzi 192 wykute w skale, kręte schody. Co zadziwiające, do 1932 r. do Monasteru wchodzono po sznurowej drabinie lub wciągano ludzi w specjalnych siatkach (pozostałością po tych przeprawach jest wieża wyciągowa z balkonem z 1540 r., gdzie obecnie mieści się muzeum). Od lat 40. Wielkiemu Meteorowi podlegają wszystkie pozostałe monastery. Mieszkają w nim sami faceci.
W Klasztorze Przemienienia Pańskiego spędziliśmy zdecydowanie więcej czasu niż w pozostałych (półtorej-dwie godziny). Na terenie Monasteru znajduje się Biblioteka Wielkiego Meteora z ręcznie pisanymi kodeksami oraz kilka muzeów: przyrządów codziennego użytku, sztuki sakralnej, dokumentów i fotografii związanych z walkami niepodległościowymi Greków. Zwiedzających może nieco zaskoczyć drewniany regał z wystawą czaszek dawnych opatów.
Z tarasu Wielkiego Meteoru rozpościera się instagramowy (niegdyś powiedzielibyśmy "pocztówkowy") widok na klasztor Warłama.
KLASZTOR WARŁAMA
Drugim najwyżej położonym monasterem jest Klasztor Warłama, inaczej Klasztor Wszystkich Świętych. Prowadzi do niego drewniany most nad przepaścią i kręcone, kamienne schody.
Nazwa pochodzi od pustelnika o imieniu Warłam (Varlaam), który wspiął się na szczyt skały i postawił tam trzy kościółki oraz cele. Po jego śmierci przez 200 lat nikt się tym miejscem nie interesował. Za odbudowę świątyni wzięli się dwaj bogaci bracia-zakonnicy w 1517 r. Legenda głosi, że zbieranie materiałów budowlanych pod klasztor zajęło 22 lata, a sama budowa 21 dni.
Najciekawszym budynkiem jest Katolikon Pod Wezwaniem Wszystkich Świętych z dwoma kopułami, którego ściany i kolumny są pięknie zdobione XVI-wiecznymi freskami przedstawiającymi pustelnicze życie, męczeństwo i Sąd Ostateczny. Mi najbardziej w tym klasztorze podobał się rozległy taras z ogrodem pełnym drzew i kwitnących kwiatów.
KLASZTOR RUSANU
Niewielki żeński monastyr z XVI w. na wąskiej skale, do którego prowadzą kamienne schody i dwa mostki nad przepaścią. Zajmuje całą powierzchnię szczytu skały, przez co można odnieść wrażenie, że ściany klasztoru są jej przedłużeniem. Znajdujący się tam kościół Przemienienia Pańskiego jest słynny ze swoich makabrycznych fresków męczeństwa i Sądu Ostatecznego (poodcinane głowy i tego typu klimaty). My akurat nie zaglądaliśmy do środka.
KLASZTOR ŚWIĘTEGO STEFANA
Drugi żeński klasztor - św. Stefana (Agios Stephanos) z najłatwiejszym dostępem (prosto z drogi przez krótki mostek) i rozpościerającym się widokiem na miasto Kalambaka. W środku znajdują się dwa kościoły: Św. Stefana z XIV w. i Św. Charalamba z XVIII w. z trzema kopułami. W środku tej drugiej świątyni jest rzeźbiony w drewnie ołtarz, pięknie zdobiony ikonostas oraz... relikwia w postaci głowy św. Charalamba. Monastyr został mocno zbombardowany w czasie II wojny światowej. W czasie wojny domowej (1946-1949) zamieszkiwali go komuniści. W latach 60. przejęły go zakonnice. Zamieszkujące w nim mniszki włożyły sporo pracy, aby odbudować klasztor i przywrócić mu dawny blask.
Sam trekking po Meteorach jest atrakcyjny mimo asfaltowej drogi, bo z wielu punktów na trasie widać "zawieszone w powietrzu" klasztory, a czasem można uchwycić nawet po kilka w kadrze.
Po wizycie w św. Stefanie skierowaliśmy się w drogę powrotną przez zalesione zbocze w dół do miastka Kalambaka. W małej, przypadkowo znalezionej lokalnej knajpie spożyliśmy zasłużonymi obiad z winem domowej roboty (często oferowanego w lokalach gastronomicznych). Greccy restauratorzy zarówno w Salonikach jak i Kalambace mają zwyczaj dawania za friko przystawek - tak poznałam m.in. smak tapenady (pasty z ciemnych oliwek i anchois).
Po orzeźwiającym prysznicu i krótkim wypoczynku w hostelu wybraliśmy się na romantyczną kolację u stóp meteorów z widokiem na Kalambakę nocą. W końcu to była podróż poślubna... ;)
Komentarze
Prześlij komentarz